Dna moczanowa uznana jest za chorobę cywilizacyjną nie tylko dlatego, że zapada na nią tak duża liczba ludności (tylko w Europie to około 0, 3% całej populacji).
Choroba ta znana jest od wieków – pierwsze informacje o tym schorzeniu odczytać można z indyjskiej księgi Weda z około 1250 r. p.n.e. Lekarz Konrad Kokurewicz w swoim poradniku (na stronie 7) za pierwotne źródła podaje także pisma starożytnej Persji czy dzieła Hipokratesa.
Dna moczanowa uznawana była przez lata za „chorobę bogaczy”, „chorobę dostatku” – Mikołaj Rej pisał o niej w „Żywocie człowieka poczciwego”, gdzie uznał, że szlachta cierpiała na dnę moczanową przez spożywanie zbyt dużej ilości pokarmów. Jest w tym stwierdzeniu jednak ziarenko prawdy bowiem zauważono, iż dna moczanowa niezwykle rzadko występowała podczas wojen czy w okresach wielkiego głodu. Również obecnie powszechna jest w krajach wysoce rozwiniętych, sporadycznie występuje w regionach, w których panuje bieda.
Ciekawostki o dnie moczanowej
Ciekawostką jest, iż na dnę moczanową cierpieli wielcy uznani jak Michał Anioł, Rubens, Marcin Luter czy Darwin – o tym, kogo jeszcze dopadło to schorzenie przeczytać można w poradniku lek. Konrada Kokurewicza.
Ciekawe, skąd wiadomo że Michał Anioł chorował na dnę moczanową? Może na jakimś ze swoich obrazów namalował objawy dny moczanowej ?:) Tak zwana podagrę – czyli ten czerwony paluch? A tak na poważnie – ciekawe jak kiedyś wyglądała sprawa leczenia dny moczanowej i jak to się odbywało? Myślicie że ludzie widzieli jak leczyć dnę moczanową i że np. na ucztach szlacheckich nie mogą pić warzonego piwa bo po tym dostają napadów dny? Nie wiadomo jak to kiedyś wyglądało – no chyba że się mylę, i są jakieś źródła historyczne mówiące o takich terapiach leczniczych?
Może są jakieś żródła historyczne w których opisano objawy u osoby ale nie wiedziano jak nazwac dana chorobe. Dopiero wspolczesni ludzie dopasowali objawy do choroby i stad wiadomo.
A to ci dopiero, bogaczem nie jestem, pracuję w biurze a jakoś cierpię na dnę moczanową już od paru lat. Od dziś mogę się poczuć jak burżuj 😀 No i nie tylko jak burżuj a wielki artysta. w końcu stać obok takich sław jak Michał Anioł, czy Marcin Luter to nie lada wyczyn. Wolałbym jednak nie być w takim towarzystwie i nie mieć dny, bo ból jest nie do zniesienia.
Czytając poradnik Kokurewicza też zdziwiłam się, że tak wielcy artyści cierpieli na dnę – szczerze mówiąc nie wiem jak oni tworzyli dzieła w momentach ataku, bo ja przy podagrze mam conajmniej kilka dni z głowy co jakiś czas 🙁